20 lutego 2015
81 dni
81 dni
Tym razem kiedy Amy
zadzwoniła z propozycją spotkania nie odmówiłam. Wolałam nie zostawać
samej w domu, nie po ostatniej akcji. Poza tym Solace zaprosiła mnie na
kawę do mojej ulubionej kawiarni, więc naprawdę ciężko mi było się
oprzeć takiej propozycji. No i dziewczyna zaprosiła też Chan i Gen, a z
drugą z nich nie widziałam się od wycieczki do lasu. Krótko mówiąc nie
mogłam nie pójść.
A ponieważ przez noc
napadało tyle śniegu, że rano podano, iż większość szkół została
zamknięta, miałam więcej czasu na wyspanie się i ogarnięcie do
szesnastej, o której to godzinie dane mi było stawić się na miejscu.
Chyba nie muszę dodawać,
że jak zawsze wstałam za późno, co poskutkowało piętnastominutowym
spóźnieniem na spotkanie. Dziewczyny nie były tym zadziwione, w kręgu
przyjaciół byłam znana z mojego notorycznego spóźniania się zawsze i
wszędzie.
Kiedy wreszcie dotarłam
do kawiarni i odnalazłam stolik, który zajęły Amy i Gen, podeszłam do
nich szybkim krokiem i przepraszając za spóźnienie usiadłam na wolnym
krześle.
- No nareszcie, myślałam, że już nie dotrzesz! - Amy przywitała mnie tymi jakże miłymi słowami
- Dzięki, Solace, doskonale wiesz, że nie umiem stawiać się na czas. - odpowiedziałam zgryźliwie
- To może przestaw sobie zegarki w domu o pięć minut do przodu. - Gen zaproponowała rozwiązanie mojego problemu ze spóźnialstwem
- Chyba o piętnaście. Wiesz, jak w tej piosence Fall Out Boy. "I set my clocks early...
- 'Cause I know I'm
always late". Wiem, znam tę piosenkę i szczerze mówiąc to już nad tym
myślałam, ale jestem za leniwa żeby to zrobić. - wzruszyłam ramionami
uśmiechając się. Wszyscy moi znajomi wiedzieli, że w lenistwie przoduję
jak w niczym innym.
- Wiesz, czasami zastanawiam się, jak ty wstajesz z łóżka z tym swoim lenistwem.
- A myślałaś, że dlaczego się spóźniam? Bo piętnaście minut zajmuje mi zwleczenie się na podłogę.
- A no i wszystko jasne.
- Tak zmieniając temat,
wiecie, co słyszałam od Anne? - Gen rozpoczęła wprowadzanie nas w
szkolne plotki. Nie wiem, jak ona to robiła, ale mimo tego, że już
studiowała, zawsze wiedziała co się dzieje u nas w szkole, jakby miała
jakąś wtykę czy coś.
- No dajesz. - Amy zachęciła ją upijając łyk kawy
- Podobno James zamierza
zaprosić Lin na bal wiosenny! - Genevieve oznajmiła to na tyle głośno,
że zaczęłam się obawiać, czy nie usłyszał nas kasjer.
- Żartujesz?! Przecież
do niedawna jej nienawidził! - cóż, a Solace najwyraźniej postawiła
sobie za cel bycie usłyszaną po drugiej stronie ulicy
- Dziewczyny, może
trochę ciszej, co? Słyszą nas w bloku na przeciwko. - sama byłam
impulsywna, ale nie lubiłam mówić za głośno w miejscach publicznych
- O, racja. Może jeszcze
usłyszy nas ktoś ze szkoły i będzie że obrabiamy wszystkim dupy. -
Amelia zorientowała się w pobudkach mojego uciszania ich
- A nie obrabiamy wszystkim. - Gen od zawsze świetnie dogadywała się z Solace
- Nie, tylko niektórym.
- Dobra, dobra, ale co z
Lin i Jamesem? - o ile cieszyłam się, iż dziewczyny przycichły, o tyle
wciąż ciekawiła mnie sprawa mojej byłej przyjaciółki
- Myślicie, że się zgodzi? - Amy jak zawsze była pierwszą osobą zadającą pytania
- Żartujesz? Lin ślini się do niego od dłuższego czasu, pewnie, że się zgodzi.
Tak sobie plotkowałyśmy
do późnego wieczora. Brakowało mi takich rozmów, od jakiegoś czasu nie
miałam pojęcia o tym, co się dzieje w szkole. Dobrze był oto wszystko
nadrobić.
Wracałam do domu, kiedy
już było ciemno, co nie było niczym dziwnym zważywszy na porę roku.
Śnieg skrzypiał pod moimi butami, a w moich słuchawkach podłączonych do
telefonu płynęła muzyka. Wydychałam parę i patrzyłam jak rozpływa się w
powietrzu idąc zdecydowanym krokiem przed siebie.
Nagle odniosłam dziwne
wrażenie, że byłam obserwowana. Szybko wyjęłam jedną słuchawkę z ucha i
obejrzałam się za siebie. Nikogo nie dostrzegłam, ale uczucie nie
zniknęło. Odblokowałam telefon, wyłączyłam muzykę, wyjęłam też drugą
słuchawkę i szłam dalej w ciszy nasłuchując kroków, które należałyby do
kogoś innego niż do mnie.
Nawet sobie nie wyobrażacie, jakiego zawału dostałam, kiedy mój telefon zdecydował się rozdzwonić na cały regulator.
Urządzenie wyślizgnęło
mi się z palców i wpadło prosto w górę śniegu obok mnie. Szybko
podniosłam telefon, który czekała kąpiel w ryżu tuż po powrocie do domu.
Był cały przemoczony i nie chciał się z powrotem włączyć. Nawet nie
zdążyłam zobaczyć, kto dzwonił.
Westchnęłam ciężko,
schowałam chwilowo bezużyteczne urządzenie do kieszeni kurtki i ponownie
ruszyłam przed siebie. Po tym, jak ktoś do mnie zadzwonił dziwne
uczucie bycia obserwowaną zniknęło, ale niepokój, który odczuwałam wciąż
nie chciał dać mi spokoju.
Gdy wreszcie doszłam do
domu odetchnęłam z ulgą. Weszłam do środka, zdjęłam mokre od śniegu
buty, odwiesiłam kurtkę na wieszak i wyjmując telefon z kieszeni
popędziłam do kuchni by ratować niezbędne dla mnie urządzenie. Chwyciłam
pierwszą lepszą miskę, nasypałam do niej ryżu i uprzednio rozkładając
telefon na tyle, na ile pozwalały mi moje umiejętności, wsadziłam go do
białych ziaren, Westchnęłam podpierając się pod bokami, popatrzyłam się
trochę na miskę po czym witając się po drodze z babcią wdrapałam się po
schodach do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, wzięłam laptopa na kolana
i kląc pod nosem na jego zepsutą baterię, podłączyłam go do ładowania.
Dopiero wtedy mogłam go odpalić, co też zrobiłam.
Prawie od razu weszłam na facebooka. Zauważyłam, że Luke był dostępny, więc nie wiele myśląc do niego napisałam.
"Hej, to ty do mnie dzwoniłeś?"
"No tak, co się stało?"
"Telefon mi wpadł do śniegu :("
"A, dlatego nie odebrałaś?"
"No tak jakby. Jak tylko go naprawię to oddzwonię"
"Przecież możemy gadać tutaj. Na razie."
"Wiem, ale to nie to samo, bo cię nie słyszę"
"Tęsknię za tobą :-("
"Ja za tobą też :( Kiedy wracacie?"
"Wygląda na to, że jeszcze trochę tu posiedzimy"
"Ej, a u was czasem nie ma nocy i nie powinieneś spać?"
" Co? Nie, teraz jest coś koło jedenastej rano"
"Strefy czasowe są straszne :-/"
"Mów mi więcej, jet lag jest jeszcze gorszy. Ej, a co z psycholem?"
"Opowiem wam jak wrócicie"
"Czyli coś się działo. Mogłem nie wyjeżdżać :-("
"Daj spokój, stałoby się nawet gdybyś nie wyjechał"
Gadałam z Luke'iem do
dwudziestej, potem reszta chłopaków pojawiła się na czasie i zaczęli
wymagać od nas zaangażowania w naszej grupowej konwersacji, więc czas do
dwudziestej drugiej spędziłam na żartowaniu ze wszystkiego i
wszystkich. Z nimi tylko od czasu do czasu dało się porozmawiać na
poważnie.
Gdy już się z nimi
pożegnałam z uwagi na to, że padałam na twarz ze zmęczenia, wzięłam
szybki prysznic, zeszłam na dół by sprawdzić stan mojego telefonu i
poszłam spać.
Do powrotu chłopaków
pozostało jeszcze trochę czasu, a ja już miałam wrażenie, że zanim
wrócą, zdarzy się jeszcze kilka niekoniecznie przyjemnych rzeczy.
-
Dzisiaj krótszy, taki przerywnik. Przepraszam za obsuwę, teraz już naprawdę będę wstawiała rozdziały co dwa tygodnie, pinky promise. Musicie już mieć dosyć tych obsuw, za co przepraszam. Dajcie mi znać co myślicie o nowym rozdziale. Do za tygodnia xx