10/25/2015

Rozdział 26

20 lutego 2015
81 dni

Tym razem kiedy Amy zadzwoniła z propozycją spotkania nie odmówiłam. Wolałam nie zostawać samej w domu, nie po ostatniej akcji. Poza tym Solace zaprosiła mnie na kawę do mojej ulubionej kawiarni, więc naprawdę ciężko mi było się oprzeć takiej propozycji. No i dziewczyna zaprosiła też Chan i Gen, a z drugą z nich nie widziałam się od wycieczki do lasu. Krótko mówiąc nie mogłam nie pójść.

A ponieważ przez noc napadało tyle śniegu, że rano podano, iż większość szkół została zamknięta, miałam więcej czasu na wyspanie się i ogarnięcie do szesnastej, o której to godzinie dane mi było stawić się na miejscu.

Chyba nie muszę dodawać, że jak zawsze wstałam za późno, co poskutkowało piętnastominutowym spóźnieniem na spotkanie. Dziewczyny nie były tym zadziwione, w kręgu przyjaciół byłam znana z mojego notorycznego spóźniania się zawsze i wszędzie.

Kiedy wreszcie dotarłam do kawiarni i odnalazłam stolik, który zajęły Amy i Gen, podeszłam do nich szybkim krokiem i przepraszając za spóźnienie usiadłam na wolnym krześle.

- No nareszcie, myślałam, że już nie dotrzesz! - Amy przywitała mnie tymi jakże miłymi słowami

- Dzięki, Solace, doskonale wiesz, że nie umiem stawiać się na czas. - odpowiedziałam zgryźliwie

- To może przestaw sobie zegarki w domu o pięć minut do przodu. - Gen zaproponowała rozwiązanie mojego problemu ze spóźnialstwem

- Chyba o piętnaście. Wiesz, jak w tej piosence Fall Out Boy. "I set my clocks early...

- 'Cause I know I'm always late". Wiem, znam tę piosenkę i szczerze mówiąc to już nad tym myślałam, ale jestem za leniwa żeby to zrobić. - wzruszyłam ramionami uśmiechając się. Wszyscy moi znajomi wiedzieli, że w lenistwie przoduję jak w niczym innym.

- Wiesz, czasami zastanawiam się, jak ty wstajesz z łóżka z tym swoim lenistwem.

- A myślałaś, że dlaczego się spóźniam? Bo piętnaście minut zajmuje mi zwleczenie się na podłogę.

- A no i wszystko jasne.

- Tak zmieniając temat, wiecie, co słyszałam od Anne? - Gen rozpoczęła wprowadzanie nas w szkolne plotki. Nie wiem, jak ona to robiła, ale mimo tego, że już studiowała, zawsze wiedziała co się dzieje u nas w szkole, jakby miała jakąś wtykę czy coś.

- No dajesz. - Amy zachęciła ją upijając łyk kawy

- Podobno James zamierza zaprosić Lin na bal wiosenny! - Genevieve oznajmiła to na tyle głośno, że zaczęłam się obawiać, czy nie usłyszał nas kasjer.

- Żartujesz?! Przecież do niedawna jej nienawidził! - cóż, a Solace najwyraźniej postawiła sobie za cel bycie usłyszaną po drugiej stronie ulicy

- Dziewczyny, może trochę ciszej, co? Słyszą nas w bloku na przeciwko. - sama byłam impulsywna, ale nie lubiłam mówić za głośno w miejscach publicznych

- O, racja. Może jeszcze usłyszy nas ktoś ze szkoły i będzie że obrabiamy wszystkim dupy. - Amelia zorientowała się w pobudkach mojego uciszania ich

- A nie obrabiamy wszystkim. - Gen od zawsze świetnie dogadywała się z Solace

- Nie, tylko niektórym.

- Dobra, dobra, ale co z Lin i Jamesem? - o ile cieszyłam się, iż dziewczyny przycichły, o tyle wciąż ciekawiła mnie sprawa mojej byłej przyjaciółki

- Myślicie, że się zgodzi? - Amy jak zawsze była pierwszą osobą zadającą pytania

- Żartujesz? Lin ślini się do niego od dłuższego czasu, pewnie, że się zgodzi.

Tak sobie plotkowałyśmy do późnego wieczora. Brakowało mi takich rozmów, od jakiegoś czasu nie miałam pojęcia o tym, co się dzieje w szkole. Dobrze był oto wszystko nadrobić.

Wracałam do domu, kiedy już było ciemno, co nie było niczym dziwnym zważywszy na porę roku.  Śnieg skrzypiał pod moimi butami, a w moich słuchawkach podłączonych do telefonu płynęła muzyka. Wydychałam parę i patrzyłam jak rozpływa się w powietrzu idąc zdecydowanym krokiem przed siebie.

Nagle odniosłam dziwne wrażenie, że byłam obserwowana. Szybko wyjęłam jedną słuchawkę z ucha i obejrzałam się za siebie. Nikogo nie dostrzegłam, ale uczucie nie zniknęło. Odblokowałam telefon, wyłączyłam muzykę, wyjęłam też drugą słuchawkę i szłam dalej w ciszy nasłuchując kroków, które należałyby do kogoś innego niż do mnie.

Nawet sobie nie wyobrażacie, jakiego zawału dostałam, kiedy mój telefon zdecydował się rozdzwonić na cały regulator.

Urządzenie wyślizgnęło mi się z palców i wpadło prosto w górę śniegu obok mnie. Szybko podniosłam telefon, który czekała kąpiel w ryżu tuż po powrocie do domu. Był cały przemoczony i nie chciał się z powrotem włączyć. Nawet nie zdążyłam zobaczyć, kto dzwonił.

Westchnęłam ciężko, schowałam chwilowo bezużyteczne urządzenie do kieszeni kurtki i ponownie ruszyłam przed siebie. Po tym, jak ktoś do mnie zadzwonił dziwne uczucie bycia obserwowaną zniknęło, ale niepokój, który odczuwałam wciąż nie chciał dać mi spokoju.

Gdy wreszcie doszłam do domu odetchnęłam z ulgą. Weszłam do środka, zdjęłam mokre od śniegu buty, odwiesiłam kurtkę na wieszak i wyjmując telefon z kieszeni popędziłam do kuchni by ratować niezbędne dla mnie urządzenie. Chwyciłam pierwszą lepszą miskę, nasypałam do niej ryżu i uprzednio rozkładając telefon na tyle, na ile pozwalały mi moje umiejętności, wsadziłam go do białych ziaren, Westchnęłam podpierając się pod bokami, popatrzyłam się trochę na miskę po czym witając się po drodze z babcią wdrapałam się po schodach do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, wzięłam laptopa na kolana i kląc pod nosem na jego zepsutą baterię, podłączyłam go do ładowania. 

Dopiero wtedy mogłam go odpalić, co też zrobiłam.

Prawie od razu weszłam na facebooka. Zauważyłam, że Luke był dostępny, więc nie wiele myśląc do niego napisałam.

"Hej, to ty do mnie dzwoniłeś?"

"No tak, co się stało?"

"Telefon mi wpadł do śniegu :("

"A, dlatego nie odebrałaś?"

"No tak jakby. Jak tylko go naprawię to oddzwonię"

"Przecież możemy gadać tutaj. Na razie."

"Wiem, ale to nie to samo, bo cię nie słyszę"

"Tęsknię za tobą :-("

"Ja za tobą też :( Kiedy wracacie?"

"Wygląda na to, że jeszcze trochę tu posiedzimy"

"Ej, a u was czasem nie ma nocy i nie powinieneś spać?"

" Co? Nie, teraz jest coś koło jedenastej rano"

"Strefy czasowe są straszne :-/"

"Mów mi więcej, jet lag jest jeszcze gorszy. Ej, a co z psycholem?"

"Opowiem wam jak wrócicie"

"Czyli coś się działo. Mogłem nie wyjeżdżać :-("

"Daj spokój, stałoby się nawet gdybyś nie wyjechał"

Gadałam z Luke'iem do dwudziestej, potem reszta chłopaków pojawiła się na czasie i zaczęli wymagać od nas zaangażowania w naszej grupowej konwersacji, więc czas do dwudziestej drugiej spędziłam na żartowaniu ze wszystkiego i wszystkich. Z nimi tylko od czasu do czasu dało się porozmawiać na poważnie.

Gdy już się z nimi pożegnałam z uwagi na to, że padałam na twarz ze zmęczenia, wzięłam szybki prysznic, zeszłam na dół by sprawdzić stan mojego telefonu i poszłam spać.

Do powrotu chłopaków pozostało jeszcze trochę czasu, a ja już miałam wrażenie, że zanim wrócą, zdarzy się jeszcze kilka niekoniecznie przyjemnych rzeczy.

-

Dzisiaj krótszy, taki przerywnik. Przepraszam za obsuwę, teraz już naprawdę będę wstawiała rozdziały co dwa tygodnie, pinky promise. Musicie już mieć dosyć tych obsuw, za co przepraszam. Dajcie mi znać co myślicie o nowym rozdziale. Do za tygodnia xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz