Luke od kilku dni był w Sydney, gdzie spędzał czas ze swoją rodziną.
Sam już straciła nadzieję na to, że spędzi Dzień Zakochanych, znany
także pod nazwą Walentynek, ze swoim chłopakiem. W związku z tym
dziewczyna postanowiła spędzić tenże dzień z najlepszymi przyjaciółmi.
Wszyscy zebrali się w domu Novell około godziny piętnastej. Nie upłynęło
wiele czasu zanim Michael wpadł na jeden ze swoich genialnych pomysłów.
-
Hej, zagrajmy w "Pięć sekund całowania"! - chłopak wpadł do pokoju
podekscytowany, jednak jego ogłoszenie spotkało się ze zdezorientowanymi
spojrzeniami przyjaciół.
- W co? Clifford, co ty brałeś? - Calum pierwszy zareagował
-
Jeszcze nic. No weźcie, będzie niezła zabawa! - czerwonowłosy
zachowywał się jak pięciolatek podczas wycieczki do wesołego miasteczka
-
Okej, niech będzie, tylko na czym ta gra polega? Nie będę się lizała z
żadnym z was, ostrzegam. - Sam uległa ujmującej radości przyjaciela
jednocześnie zaznaczając swoje prawo do nietykalności osobistej
-
Tak, wiemy, tylko Luke ma prawo do lizania się z tobą, spoko. - Ashton
zarobił kuksańca w bok za wyrażenie swojej opinii. Dokuczanie
przyjacielowi nie sprawiało Sam żadnego problemu, ba, robiła to z
uśmiechem na ustach.
- Dobra, przed chwilą wymyśliłem tę grę, ale
okej. Plan jest taki: jedna osoba siada na krześle z zasłoniętymi
oczami, a reszta z nas wybiera sobie po jednym przedmiocie. I ta osoba,
która ma zasłonięte oczy musi całować przedmiot przez pięć sekund, a
potem musi zgadnąć, co to było. To jak? Gramy? - Calum, Ashton i Sammy
popatrzyli po sobie, po czym zgodnie kiwnęli głowami
- Gramy. Ja
idę po coś na oczy, a wy skołujcie krzesło. Możecie wziąć jedno z tych,
które stoją w jadalni. - po tych słowach dziewczyna szybko skierowała
się do swojego pokoju, gdzie udało jej się wygrzebać czerwoną bandamkę z
szafy. Kiedyś materiał należał do Irwina, ale któregoś dnia chłopak
niechcący zostawił przedmiot w domu Sam, więc ta go sobie
przywłaszczyła. Zadowolona z wyników poszukiwań, zeszła na dół. Zastała
tam Ashtona siedzącego na krześle i Michaela i Caluma grzecznie
czekających na coś, czym mogliby przesłonić kumplowi oczy.
- Macie. To jedyne, co znalazłam. - Novell podeszła do nich i podała im bandamkę. Ash na jej widok ucieszył się niemiłosiernie.
-
Hej, szukałem jej! Już myślałem, że ją zgubiłem! - wykrzyknął
uradowany, gdy chłopcy zasłaniali mu pole widzenia. Z twarzy perkusisty
nie schodził uśmiech.
- Dobra, zaczynamy. Kto pierwszy? - Calum przejął funkcję patrona operacji
-
Ja mogę. Czekajcie, idę po coś do odgadnięcia. - Sammy zgłosiła się na
ochotnika i pomaszerowała w stronę kuchni. Rozejrzała się po
pomieszczeniu. Po krótkiej chwili dostrzegła kiwi leżące w misie na
owoce, więc niemal bez zastanowienia chwyciła rzecz, której Ashton
nienawidził. A Sammy doskonale sobie z tego zdawała sprawę. Wróciła do
salonu idąc sprężystym krokiem i z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy.
Gdy Michael i Calum dostrzegli, co dziewczyna ma w dłoni, unieśli kciuki
do góry w geście aprobaty dla jej niecnego planu. Samantha stanęła obok
Ashtona i przytrzymała kiwi pięć centymetrów przed jego twarzą, na
wysokości warg.
- Zaczynaj. - gdy tylko Irwin usłyszał komendę
rozpoczynającą grę pochodzącą z ust Sam, pochylił się do przodu tym
samym natrafiając na znienawidzony przez siebie owoc. Chłopak
nieznacznie się skrzywił, ale grymas bardzo szybko zmienił się w uśmiech
spowodowany gromkim śmiechem wszystkich obecnych. Gdy Calum skończył
odliczanie, Ash odsunął się od przedmiotu, który teraz miał na sobie
ślady jego śliny.
- To było kiwi?
- Tak! - wszyscy krzyknęli
zgodnie jednocześnie śmiejąc się jeszcze głośniej. Potem przyszła kolej
Michaela, który z kolei przystawił Ashtonowi parówkę do ust. Może nie
tyle, co przystawił, a zaczął nią okładać przyjaciela po twarzy. Apogeum
śmiechu osiągnęli, gdy Calum zaczął się drzeć, żeby Ash to pocałował,
na co Irwin odpowiedział "Ale to jest w poprzek!" pełnym desperacji
głosem. Wtedy Sam popłakała się ze śmiechu. Warto wspomnieć, że śmiech
Samanthy jest dosyć specyficzny. Dziewczyna zazwyczaj nie śmieje się na
głos, tylko cicho chichocze, ale kiedy już zaśmieje się całym ciałem,
osoby, które jej nie znają, patrzą się na nią co najmniej dziwnie.
Powodem jest zniewalająco głośny śmiech Novell, co nie stoi mu na
przeszkodzie w byciu uroczym, jak to Hemmings ujmuje.
Kolejną
salwę wesołości wywołał Calum, który postanowił podstawić samego siebie
do pocałowania. Skończyło się na tym, że Hood zaczął się śmiać, po czym
rozpoznał go Irwin, ale dla żartów zaczął zbliżać się w stronę Caluma z
miną pedofila jednocześnie krzycząc "O tak!". Jednak Cal odsuwał się w
tym samym tempie, w którym zbliżał się do niego Ash, więc w rezultacie
basista otrzymał całusa w policzek, który nie trwał nawet dwóch sekund,
bo chłopak odsunął się błyskawicznie wycierając twarz dłonią.
Wtedy
kolejka Ashtona jako "zgadywacza" się skończyła. Kolejną ofiarą została
nasza Sammy. Dziewczyna usiadła potulnie na krześle, dała się oślepić i
cierpliwie czekała, aż podetkną jej coś pod usta. Pierwszą rzeczą był
kiszony ogórek, to zgadła od razu. Potem trafiła na arbuza. Była
zdziwiona prostotą tych wszystkich owoców, bo spodziewała się czegoś
ohydnego albo czegoś, czego szczerze nienawidziła. Owszem, nie
przepadała za ogórkami we wszelakiej postaci, jednak nie mogła
powiedzieć, że ich nie cierpi. Potem nastąpiła chwila przerwy, podczas
której nic się działo. Sam usłyszała tylko, że ktoś wszedł do domu, ale
to pewnie Jace wrócił od Chandler. Chwilę później do jej uszu dotarły
dźwięki kroków.
- Dobra. Zasadą tej zabawy było to, że nie możesz
dotykać przedmiotów, prawda? - Brooks pokiwała głową - Zasady się
zmieniły. Przed sobą masz przedmiot, który musisz odgadnąć, ale możesz
go dotykać. Jedziesz, Sam.
Nie czekając na zaproszenie, dziewczyna
wyciągnęła dłonie przed siebie. Najpierw jej palce napotkały czyjeś
włosy. No właśnie, czyjeś. To nie był przedmiot. Przejechała dłonią w
dół. Czupryna była postawiona do góry.
Czyżby...
Sam szybko skarciła się za tę myśl. Nie, to nie mógł być on. On był za granicą.
Dziewczyna kontynuowała odkrywanie twarzy nieznajomego. Delikatnie jeździła
palcami po policzkach, zbadała kontur nosa, a gdy wreszcie przejechała
dłonią po jego ustach, była pewna.
Po lewej stronie jego dolnej wargi wyczuła coś zimnego pod palcami.
Znała to uczucie.
To był kolczyk, który znała aż za dobrze.
Miała
wrażenie, że jej serce zaraz wyrwie się z klatki piersiowej. Jednym
zdecydowanym ruchem zerwała z oczu bandamkę i go zobaczyła.
Luke
kucał przed nią uśmiechając się swoim najpiękniejszym uśmiechem, który
uwielbiała. W prawym policzku pojawił się uroczy dołeczek. Jej
walentynka przybyła na czas.
Sam prawie spadła z krzesła próbując
się przytulić do swojego chłopaka. Skończyło się na tym, że dziewczyna
niezdarnie runęła na Hemmingsa przygwożdżając go do podłogi.
- Myślałam, że nie przyjedziesz. - Novell wyszeptała patrząc Hemmingsowi w oczy
-
I miałabyś spędzić Walentynki beze mnie? Jeszcze czego. - Luke uniósł
dłoń i założył dziewczynie za ucho niesforny kosmyk blond włosów,
przenosząc rękę na jej policzek. Twarz Sam rozjaśnił uśmiech sięgający
jej oczu. Pięknych, szaro-zielonych oczu, które tak kochał. Nie czekając
dłużej, Samantha opuściła głowię i okalając twarz chłopaka dłońmi,
zetknęła swoje wargi z jego. Oboje tęsknili za tym uczuciem, które
wypełniło ich w tamtej chwili. Uczuciem, że są bezpieczni, że są przez
kogoś kochani aż do granic możliwości i że znaleźli swoją drugą połówkę.
Ich usta pasowały do siebie perfekcyjnie, jak dwa kawałki układanki.
Kolczyk Hemmingsa sprawiał, że Novell czuła zimno metalu w jednym
miejscu, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. To był jej Luke, a bez
kolczyka nie był już taki sam.
Przepełniony radością pocałunek przerwało chrząknięcie Ashtona.
-
Może znajdźcie sobie własny pokój, my tu nadal jesteśmy. - Sam oderwała
się od swojej walentynki, zeszła z chłopaka, wstała z ziemi i pomogła
wstać blondynowi. Gdy już oboje stali na nogach, Luke położył dłoń na
talii dziewczyny przysuwając ją bliżej siebie i całując czubek jej
głowy. Zagłębił nos w jej włosach i wziął głęboki wdech delektując się
zapachem, którego tak bardzo mu brakowało w Sydney. JEJ zapachem.
-
Dobra, my się zmywamy, a wy spędzajcie Walentynki jak tam sobie
chcecie. Tylko nie zapomnijcie posprzątać kondomów. - Calum wypędził
pozostałych członków zespołu samemu udzielając parze jednej ze swoich
złotych rad. Oboje cicho zachichotali, a chwilę potem dało się słyszeć
trzaśnięcie drzwiami.
- Więc, co robimy? - dziewczyna zapytała
śmiało patrząc Hemmingsowi w oczy. Te cudowne, niebieskie oczy, w
których mogłaby utonąć.
- Co tylko chcesz. - Brooks nie powiedziała nic. Zamiast tego w przytuliła się do Luke'a całując go w policzek.
- Tęskniłam za tobą. - wyznała po chwili ciszy głosem przepełnionym radością
-
Ja za tobą też, Rooks. - użył przezwiska, które uwielbiała, bo to on
sam je wymyślił, gdy zaczęli się spotykać - Wspólny maraton filmowy ci
pasuje?
- Jasne. - Sam kiwnęła głową.
Gdy wszystko było już
przygotowane, para usiadła wygodnie na kanapie. Nie liczyło się dla nich
nic, oprócz faktu, że każde z nich miało ukochaną osobę tuż obok
siebie.
I tyle im wystarczyło.
___________________________________________________________________________________
Mam nadzieję,
że się podobało :) Rooks to mój OTP od dzisiaj xD Pisząc tego shota
miałam takie feelsy, że ło Jezu :P Zapraszam do komentowania ;) Życzę wam wszystkim wspaniałych Walentynek z drugą
połówką, a jeśli jej nie macie, to cudownego wieczoru z komputerem i
pizzą ;) Oraz żebyście znaleźli Walentynkę do następnego roku :)
Przypominam o hashtagu: #Thunderff Trzymajcie mi się tam, aniołki xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz