2/14/2015

Walentynkowy shot

Luke od kilku dni był w Sydney, gdzie spędzał czas ze swoją rodziną. Sam już straciła nadzieję na to, że spędzi Dzień Zakochanych, znany także pod nazwą Walentynek, ze swoim chłopakiem. W związku z tym dziewczyna postanowiła spędzić tenże dzień z najlepszymi przyjaciółmi. Wszyscy zebrali się w domu Novell około godziny piętnastej. Nie upłynęło wiele czasu zanim Michael wpadł na jeden ze swoich genialnych pomysłów.

- Hej, zagrajmy w "Pięć sekund całowania"! - chłopak wpadł do pokoju podekscytowany, jednak jego ogłoszenie spotkało się ze zdezorientowanymi spojrzeniami przyjaciół.

- W co? Clifford, co ty brałeś? - Calum pierwszy zareagował

- Jeszcze nic. No weźcie, będzie niezła zabawa! - czerwonowłosy zachowywał się jak pięciolatek podczas wycieczki do wesołego miasteczka

- Okej, niech będzie, tylko na czym ta gra polega? Nie będę się lizała z żadnym z was, ostrzegam. - Sam uległa ujmującej radości przyjaciela jednocześnie zaznaczając swoje prawo do nietykalności osobistej

- Tak, wiemy, tylko Luke ma prawo do lizania się z tobą, spoko. - Ashton zarobił kuksańca w bok za wyrażenie swojej opinii. Dokuczanie przyjacielowi nie sprawiało Sam żadnego problemu, ba, robiła to z uśmiechem na ustach.

- Dobra, przed chwilą wymyśliłem tę grę, ale okej. Plan jest taki: jedna osoba siada na krześle z zasłoniętymi oczami, a reszta z nas wybiera sobie po jednym przedmiocie. I ta osoba, która ma zasłonięte oczy musi całować przedmiot przez pięć sekund, a potem musi zgadnąć, co to było. To jak? Gramy? - Calum, Ashton i Sammy popatrzyli po sobie, po czym zgodnie kiwnęli głowami

- Gramy. Ja idę po coś na oczy, a wy skołujcie krzesło. Możecie wziąć jedno z tych, które stoją w jadalni. - po tych słowach dziewczyna szybko skierowała się do swojego pokoju, gdzie udało jej się wygrzebać czerwoną bandamkę z szafy. Kiedyś materiał należał do Irwina, ale któregoś dnia chłopak niechcący zostawił przedmiot w domu Sam, więc ta go sobie przywłaszczyła. Zadowolona z wyników poszukiwań, zeszła na dół. Zastała tam Ashtona siedzącego na krześle i Michaela i Caluma grzecznie czekających na coś, czym mogliby przesłonić kumplowi oczy.

- Macie. To jedyne, co znalazłam. - Novell podeszła do nich i podała im bandamkę. Ash na jej widok ucieszył się niemiłosiernie.

- Hej, szukałem jej! Już myślałem, że ją zgubiłem! - wykrzyknął uradowany, gdy chłopcy zasłaniali mu pole widzenia. Z twarzy perkusisty nie schodził uśmiech.

- Dobra, zaczynamy. Kto pierwszy? - Calum przejął funkcję patrona operacji

- Ja mogę. Czekajcie, idę po coś do odgadnięcia. - Sammy zgłosiła się na ochotnika i pomaszerowała w stronę kuchni. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Po krótkiej chwili dostrzegła kiwi leżące w misie na owoce, więc niemal bez zastanowienia chwyciła rzecz, której Ashton nienawidził. A Sammy doskonale sobie z tego zdawała sprawę. Wróciła do salonu idąc sprężystym krokiem i z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy. Gdy Michael i Calum dostrzegli, co dziewczyna ma w dłoni, unieśli kciuki do góry w geście aprobaty dla jej niecnego planu. Samantha stanęła obok Ashtona i przytrzymała kiwi pięć centymetrów przed jego twarzą, na wysokości warg.

- Zaczynaj. - gdy tylko Irwin usłyszał komendę rozpoczynającą grę pochodzącą z ust Sam, pochylił się do przodu tym samym natrafiając na znienawidzony przez siebie owoc. Chłopak nieznacznie się skrzywił, ale grymas bardzo szybko zmienił się w uśmiech spowodowany gromkim śmiechem wszystkich obecnych. Gdy Calum skończył odliczanie, Ash odsunął się od przedmiotu, który teraz miał na sobie ślady jego śliny.

- To było kiwi?

- Tak! - wszyscy krzyknęli zgodnie jednocześnie śmiejąc się jeszcze głośniej. Potem przyszła kolej Michaela, który z kolei przystawił Ashtonowi parówkę do ust. Może nie tyle, co przystawił, a zaczął nią okładać przyjaciela po twarzy. Apogeum śmiechu osiągnęli, gdy Calum zaczął się drzeć, żeby Ash to pocałował, na co Irwin odpowiedział "Ale to jest w poprzek!" pełnym desperacji głosem. Wtedy Sam popłakała się ze śmiechu. Warto wspomnieć, że śmiech Samanthy jest dosyć specyficzny. Dziewczyna zazwyczaj nie śmieje się na głos, tylko cicho chichocze, ale kiedy już zaśmieje się całym ciałem, osoby, które jej nie znają, patrzą się na nią co najmniej dziwnie. Powodem jest zniewalająco głośny śmiech Novell, co nie stoi mu na przeszkodzie w byciu uroczym, jak to Hemmings ujmuje.

Kolejną salwę wesołości wywołał Calum, który postanowił podstawić samego siebie do pocałowania. Skończyło się na tym, że Hood zaczął się śmiać, po czym rozpoznał go Irwin, ale dla żartów zaczął zbliżać się w stronę Caluma z miną pedofila jednocześnie krzycząc "O tak!". Jednak Cal odsuwał się w tym samym tempie, w którym zbliżał się do niego Ash, więc w rezultacie basista otrzymał całusa w policzek, który nie trwał nawet dwóch sekund, bo chłopak odsunął się błyskawicznie wycierając twarz dłonią.

Wtedy kolejka Ashtona jako "zgadywacza" się skończyła. Kolejną ofiarą została nasza Sammy. Dziewczyna usiadła potulnie na krześle, dała się oślepić i cierpliwie czekała, aż podetkną jej coś pod usta. Pierwszą rzeczą był kiszony ogórek, to zgadła od razu. Potem trafiła na arbuza. Była zdziwiona prostotą tych wszystkich owoców, bo spodziewała się czegoś ohydnego albo czegoś, czego szczerze nienawidziła. Owszem, nie przepadała za ogórkami we wszelakiej postaci, jednak nie mogła powiedzieć, że ich nie cierpi. Potem nastąpiła chwila przerwy, podczas której nic się działo. Sam usłyszała tylko, że ktoś wszedł do domu, ale to pewnie Jace wrócił od Chandler. Chwilę później do jej uszu dotarły dźwięki kroków.

- Dobra. Zasadą tej zabawy było to, że nie możesz dotykać przedmiotów, prawda? - Brooks pokiwała głową - Zasady się zmieniły. Przed sobą masz przedmiot, który musisz odgadnąć, ale możesz go dotykać. Jedziesz, Sam.

Nie czekając na zaproszenie, dziewczyna wyciągnęła dłonie przed siebie. Najpierw jej palce napotkały czyjeś włosy. No właśnie, czyjeś. To nie był przedmiot. Przejechała dłonią w dół. Czupryna była postawiona do góry.

Czyżby...

Sam szybko skarciła się za tę myśl. Nie, to nie mógł być on. On był za granicą.

Dziewczyna kontynuowała odkrywanie twarzy nieznajomego. Delikatnie jeździła palcami po policzkach, zbadała kontur nosa, a gdy wreszcie przejechała dłonią po jego ustach, była pewna.

Po lewej stronie jego dolnej wargi wyczuła coś zimnego pod palcami.

Znała to uczucie.

To był kolczyk, który znała aż za dobrze.

Miała wrażenie, że jej serce zaraz wyrwie się z klatki piersiowej. Jednym zdecydowanym ruchem zerwała z oczu bandamkę i go zobaczyła.

Luke kucał przed nią uśmiechając się swoim najpiękniejszym uśmiechem, który uwielbiała. W prawym policzku pojawił się uroczy dołeczek. Jej walentynka przybyła na czas.

Sam prawie spadła z krzesła próbując się przytulić do swojego chłopaka. Skończyło się na tym, że dziewczyna niezdarnie runęła na Hemmingsa przygwożdżając go do podłogi.

- Myślałam, że nie przyjedziesz. - Novell wyszeptała patrząc Hemmingsowi w oczy

- I miałabyś spędzić Walentynki beze mnie? Jeszcze czego. - Luke uniósł dłoń i założył dziewczynie za ucho niesforny kosmyk blond włosów, przenosząc rękę na jej policzek. Twarz Sam rozjaśnił uśmiech sięgający jej oczu. Pięknych, szaro-zielonych oczu, które tak kochał. Nie czekając dłużej, Samantha opuściła głowię i okalając twarz chłopaka dłońmi, zetknęła swoje wargi z jego. Oboje tęsknili za tym uczuciem, które wypełniło ich w tamtej chwili. Uczuciem, że są bezpieczni, że są przez kogoś kochani aż do granic możliwości i że znaleźli swoją drugą połówkę. Ich usta pasowały do siebie perfekcyjnie, jak dwa kawałki układanki. Kolczyk Hemmingsa sprawiał, że Novell czuła zimno metalu w jednym miejscu, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. To był jej Luke, a bez kolczyka nie był już taki sam.

Przepełniony radością pocałunek przerwało chrząknięcie Ashtona.

- Może znajdźcie sobie własny pokój, my tu nadal jesteśmy. - Sam oderwała się od swojej walentynki, zeszła z chłopaka, wstała z ziemi i pomogła wstać blondynowi. Gdy już oboje stali na nogach, Luke położył dłoń na talii dziewczyny przysuwając ją bliżej siebie i całując czubek jej głowy. Zagłębił nos w jej włosach i wziął głęboki wdech delektując się zapachem, którego tak bardzo mu brakowało w Sydney. JEJ zapachem.

- Dobra, my się zmywamy, a wy spędzajcie Walentynki jak tam sobie chcecie. Tylko nie zapomnijcie posprzątać kondomów. - Calum wypędził pozostałych członków zespołu samemu udzielając parze jednej ze swoich złotych rad. Oboje cicho zachichotali, a chwilę potem dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami.

- Więc, co robimy? - dziewczyna zapytała śmiało patrząc Hemmingsowi w oczy. Te cudowne, niebieskie oczy, w których mogłaby utonąć.

- Co tylko chcesz. - Brooks nie powiedziała nic. Zamiast tego w przytuliła się do Luke'a całując go w policzek.

- Tęskniłam za tobą. - wyznała po chwili ciszy głosem przepełnionym radością

- Ja za tobą też, Rooks. - użył przezwiska, które uwielbiała, bo to on sam je wymyślił, gdy zaczęli się spotykać - Wspólny maraton filmowy ci pasuje?

- Jasne. - Sam kiwnęła głową.

Gdy wszystko było już przygotowane, para usiadła wygodnie na kanapie. Nie liczyło się dla nich nic, oprócz faktu, że każde z nich miało ukochaną osobę tuż obok siebie.

I tyle im wystarczyło.

___________________________________________________________________________________ 

Mam nadzieję, że się podobało :) Rooks to mój OTP od dzisiaj xD Pisząc tego shota miałam takie feelsy, że ło Jezu :P Zapraszam do komentowania ;) Życzę wam wszystkim wspaniałych Walentynek z drugą połówką, a jeśli jej nie macie, to cudownego wieczoru z komputerem i pizzą ;) Oraz żebyście znaleźli Walentynkę do następnego roku :) Przypominam o hashtagu: #Thunderff Trzymajcie mi się tam, aniołki xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz